Tradycje pszczelarskie w naszej rodzinie sięgają trzech pokoleń. Wszystko zaczęło się w dwudziestoleciu międzywojennym od mojego pradziadka Kazimierza, który prowadził na Podlasiu małą pasiekę. Choć nie miałem szansy go poznać - pradziadek zmarł na długo przed moimi narodzinami - z opowiadań rodzinnych wiem, że był to człowiek niezwykle wrażliwy na piękno przyrody. Z pszczołami zaś łączyła go szczególna więź - Kazimierza można było często spotkać nie tylko krzątającego się przy ulach, ale i rozmyślającego na pasiecznej łące, pośród brzęczących pszczół.
Przygodę z pszczołami przez wiele lat kontynuowali moi dziadkowie - Janina i Bolesław. To właśnie z nimi wiążą się moje pierwsze wspomnienia z pracą przy ulach. Obok nich - jako kilkulatek - zbierałem pierwsze doświadczenia pasieczne. Do dziś pamiętam magazynek, w którym dziadek trzymał zebrany miód i pszczele ramki. Jeszcze lepiej pamiętam zapachy, jakie się w nim unosiły. Było to połączenie żywicy, wosku, kwiatowych i drzewnych aromatów. To były zapachy prawdziwych miodów i to właśnie te zapachy postanowiłem odtworzyć, gdy lata później założyłem własną pasiekę.
Przez długi czas nie sądziłem jednak, że będę kontynuatorem rodzinnych tradycji. Skończyłem studia z fizyki technicznej, założyłem rodzinę, karierę zawodową związałem z międzynarodową korporacją z branży high-tech. Lata mijały, ale ilekroć podróżowałem po Polsce i widziałem gdzieś w polu pracującego pszczelarza, wspomnienia z dzieciństwa wracały. Zatrzymywałem się, rozglądałem, zastanawiałem się, czy napotkane miejsce jest rzeczywiście odpowiednim na pasiekę.
W końcu, dosłownie z dnia na dzień, zapadła decyzja o kupnie pierwszych pięciu uli. Zacząłem odtwarzać w pamięci wszystko, czego o pszczołach dowiedziałem się od dziadków. Przestudiowałem dziesiątki artykułów i książek poświęconych pszczelarstwu. Zakasałem rękawy i po kilku miesiącach zebrałem swój pierwszy miód. Był PYSZNY. Cieszył się tak wielkim powodzeniem wśród rodziny i znajomych, że prędko znikł z półek naszej spiżarni. To właśnie wtedy z żoną Eweliną podjęliśmy decyzję: zajmiemy się pozyskiwaniem miodu bez żadnych dodatków i ulepszaczy na większą skalę.
Za decyzją poszły czyny. We dwoje ukończyliśmy słynną szkołę pszczelarską w Pszczelej Woli, gdzie wiedzę o prowadzeniu gospodarstwa pasiecznego mogliśmy zdobywać od najlepszych specjalistów w Europie. Skwapliwie z tego korzystaliśmy, a pasja przerodziła się w pracę na pełen etat.
Powstała Pasieka Cztery Pory Miodu - miejsce, gdzie wytwarzamy najwyższej jakości miód, pracując zgodnie z rytmem pór roku.
Rodzinna manufaktura, której ule możecie spotkać na mazowieckich łąkach i polanach, wśród lasów i dolin rzek. Wreszcie miejsce, w którym dbamy o to, by każdy klient pozostał z nami na lata.
Zapraszamy Was do świata pszczół, przyrody i starannie wyselekcjonowanych miodów.
Tomasz Siembida
Zaloguj przez Facebooka
Zaloguj przez Google